czwartek, 15 września 2016

Smutne tablice bez ludzi



Pogmatwana jest historia naszego miasta. I wielka szkoda, że nie rozplątujemy tej przeszłości wspólnie. Że to, co mogłoby łączyć, jest reglamentowane. 

Tak było z upamiętnieniem ofiar najstraszliwszej wojny ubiegłego stulecia, którzy przez wiele dekad spoczywali w bezimiennym malborskim grobowcu. Nieliczni mogli oddać cześć tak licznym...

2116 – na szczątki tylu osób natrafiono przypadkiem w zbiorowej mogile. Miejsce, gdzie miał powstać hotel wysokiej klasy, okazało się okrytym tajemnicą cmentarzyskiem. Wciąż nie wiadomo, co było najbardziej wstrząsające: samo odkrycie masowego grobu dla tylu osób, sposób prowadzenia ekshumacji, czy może fakt, że ofiary pochowane w dawnym Marienburgu nie mogły pozostać w Malborku...

Osiem lat później emocje związane z tamtymi wydarzeniami już nieco zbladły. Jednak dla wielu mieszkańców miasta pusty teren przy ul. Piastowskiej wciąż przypomina o mogile. Dlatego tak istotna była uroczystość, która odbyła się 12 września 2016 r. 

Niestety, organizatorzy nie pomyśleli o tych, dla których ważna jest pamięć o wszystkich bezimiennych, których szczątki wydobyto z grobowca. Już termin odsłonięcia tablic może budzić spore wątpliwości. W poniedziałkowy ranek rzadko komu udaje się zrobić sobie przerwę w pracy czy w szkole. Urzędnicy, którzy grali tego dnia pierwsze skrzypce, skutecznie wyeliminowali więc z udziału w odsłonięciu tablic pamiątkowych „zwyczajnych” ludzi, robiąc podniosłą imprezę dla... innych urzędników. Z jednej strony poprzez wyznaczenie irracjonalnego terminu, z drugiej – braku czytelnej i powszechnej informacji adresowanej do całej społeczności. Prawdopodobnie nikomu nie przyszło również do głowy, by zaprosić młodzież, dużo młodzieży, bardzo dużo młodzieży, dla której byłaby to po prostu lekcja historii. Historii miasta, a więc małej ojczyzny, do której przybyli ich przodkowie, ale i historii powszechnej, tej z podręczników, na których kartach znajdują relacje z wojennej pożogi.

W ten sposób sama uroczystość... przestała być aż tak uroczysta. Obecni byli na niej ci, którzy być musieli, bo reprezentowali oficjalne gremia i instytucje publiczne, ci, którym być wypadało, bo dostali zaproszenie, i ci, którzy mogli, bo nie pracują albo mają nienormowany czas pracy i mogli się wymknąć. I garstka tych, którzy dotarli mimo wielu przeciwności, ze względu wagę tego wydarzenia.
Naprawdę szkoda, że tak się stało. Żal do władz za konsekwentne wieloletnie propagowanie niepamięci o mogile, pochowanych w niej ludziach i samym makabrycznym odkryciu, zastąpił żal do władz o niewykorzystanie okazji do budowania wspólnoty, do poszanowania historii miejsca, w którym żyjemy.

A gdyby w poniedziałek przy ul. Piastowskiej było nas tyle samo, ile pochowanych ofiar? W podobnym składzie, w podobnym wieku? Gdybyśmy zapalili tyle samo świec i zniczy? Czy nie byłoby to dużo bardziej symboliczne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz